czwartek, 20 czerwca 2013

Domowa maseczka odżywczo-wygładzająca (ocet, gliceryna, ubita masa jajeczna, olej rycynowy) - opinia, efekty

Hej Kochani! Dziękuję za wszystkie komentarze, trochę się ich nazbierało - zaraz zabieram się do moderowania i przeglądania Waszych blogów! :) 

Dzisiaj post bardzo "włosowy", a mianowicie podzielę się z Wami opinią na temat maseczki odżywczo-wygładzającej do której linka przesłał mi mój chłopak haha :D Postanowiłam zaryzykować i wypróbować. :) Szczerze powiedziawszy jestem mile zaskoczona i na pewno będę do niej wracać. :)

Maseczka odżywczo wygładzająca
Maseczka nadaje jedwabistość i blask włosom. Zmieszać łyżeczkę octu i łyżeczkę gliceryny. Mieszaj aż uzyskasz gładką masę. Dodaj ubitą masę jajeczną, dodaj 2 łyżki oleju rycynowego. Dokładnie wymieszaj, zastosuj na całej długości włosów. Umieść plastikową osłonę, i owiń ręcznikiem. Pozostaw na 2 godziny. Po użyciu umyj włosy szamponem i dokładnie wypłucz. Stosuj 2 razy w tygodniu. -
taki "przepis" znalazłam na TEJ STRONIE. Jeśli wejdziecie, to zobaczycie też zdjęcie, które chyba miało oddawać efekty po użyciu tej maski, jednak patrzyłam na nie z przymrużeniem oka, bo bardziej przypomina efekt po keratynowym prostowaniu niż po domowej maseczce. :) Nie mniej jednak postanowiłam zaryzykować i wypróbować, zrobiłam także zdjęcia "przed" i "po". Jeśli jesteście ciekawi szczegółów, zapraszam do czytania :)

Najpierw składniki - czyli ocet, gliceryna, jajko (ubita masa jajeczna) i olej rycynowy.


 


Przechodzimy do sporządzania "mikstury" :D
I wedle przepisu zmieszałam jedną łyżeczkę octu z jedną łyżeczką gliceryny, ubiłam masę jajeczną z jednego jajka i dopełniłam wszystko dwoma łyżeczkami oleju rycynowego. :)


 Ostatecznie maseczka wyglądała tak:

 
Powstała maska ma konsystencję takiej... ciekłej pianki, ale nie było większego problemu z nałożeniem jej na włosy - maska nie spływała i nie wypływała z założonego na głowę foliowego czepka :)


Jeśli chodzi o zapach, wąchając gotową maseczkę nie czułam w zasadzie żadnego wyraźnego zapachu, jednak podczas nakładania czułam ocet - kiedy założyłam na głowę foliowy czepek przestał być wyczuwalny. :)

Ilość maseczki była idealna dla moich włosów - zużyłam całą, dlatego osobom o włosach dłuższych niż moje zalecam przygotowanie podwójnej porcji maski. Choć jeśli macie włosy cieńsze niż moje, może wystarczy i taka "pojedyncza" porcja. 
Mieszankę nakładałam na całej długości włosów i trzymałam przepisowe dwie godziny na głowie :)

 A teraz coś, co pewnie najbardziej Was interesuje - efekty "przed i po" :)

ZDJĘCIA Z LAMPĄ:


ZDJĘCIA BEZ LAMPY:


Na zdjęciach "przed" moje włosy były lekko przyklapnięte, bo miały już "kilka dni za sobą" i czekały na mycie :P Ale falowanie się (o ile w ogóle można to nazwać falami) leży w ich naturze. Po zmyciu maski moje włosy schły samoistnie, od czasu do czasu przeczesałam je szczotką. Jestem naprawdę zadowolona z efektów - włosy są wygładzone, dość sypkie i ładnie się błyszczą. Wyglądają zdecydowanie lepiej niż przed zabiegiem. Nie puszą się, nie falują. :) Czyli udało mi się domowym sposobem pokonać największe wady moich włosów! :) Według przepisu powinnam maseczkę nakładać na włosy dwa razy w tygodniu, wątpię że wpiszę ją na stałe do moich włosowych zabiegów (lubię sprawdzać coś nowego i nie chciałabym zbytnio przyzwyczaić włosów), ale z pewnością będę wracać do tej maseczki :)

A Wy próbowałyście kiedyś tego specyfiku? Macie może jakieś sprawdzone sposoby na wygładzenie włosów? :)

Pozdrawiam serdecznie, iyss

niedziela, 16 czerwca 2013

Projekt: Zainspiruj się naturą, tydzień 3 - owoce

Jakiś czas nie było mnie na blogu, ale już wracam i obiecuję regularnie dodawać posty! :) Dziękuję wszystkim za obserwacje, jak i za komentarze - jak tylko dodam tą notkę to biorę się za przeglądanie Waszych blogów :)

Dziś zaległa "praca" z projektu "Zainspiruj się naturą", tym razem czas na owoce. Szczerze powiedziawszy... Z moim brakiem doświadczenia (i umiejętności!) ciężko było stworzyć coś ładnego, zachwycającego, dlatego zdecydowałam się na dość prosty motyw kiwi na paznokciach. Wyszło jak wyszło, najważniejsze że się starałam :)



Na koniec pochwalę Wam się jeszcze moją nagrodą, którą wygrałam w jednym z konkursów L'Biotica - Biovax :) Nagrodzone dziewczyny zostały dość hojnie obdarowane, jestem strasznie zadowolona z produktów, które otrzymałam - nie mogę doczekać się rozpoczęcia testowania, tym bardziej że baaaaaardzo lubię ich produkty :)


niedziela, 26 maja 2013

Projekt: Zainspiruj się naturą, tydzień 1 - kwiaty

Hej Kochani! Przepraszam Was za moją dłuższą nieobecność na blogu, ale matury pochłonęły mnie całkowicie, do tego doszło trochę innej pracy i tym sposobem mój wolny czas, a razem z nim czas na prowadzenie bloga strasznie zmalał. Na szczęście już mam wakacje i będę starała się regularnie dodawać notki :) I oczywiście zaraz po dodaniu tego posta biorę się za moderację oczekujących komentarzy oraz za odwiedzanie Waszych blogów.

Dzisiejsza notka będzie "krótka, zwięzła i na temat" jak to mówią, bowiem dołączyłam do projektu "zainspiruj się naturą" - KLIK (można jeszcze dołączać do zabawy!). Dla mnie to czysta zabawa, bo nie mam zbytnich zdolności ani do malowania paznokci, ani do makijażów, ani do robienia fryzur, ale co mi szkodziło dołączyć? :) Jak się bawić, to się bawić! :)

Pierwszy tydzień zabawy polegał na zaczerpnięciu inspiracji z kwiatów. Ja postawiłam na paznokcie w stylu "vintage roses nails" - znajdziecie mnóstwo wskazówek jak je wykonać w sieci, jeśli ktoś miałby ochotę. Nie wyszły mi może idealnie, ale jak już mówiłam, nie mam zbytnich zdolności, a może nawet to nie kwestia zdolności, a braku wprawy - ilość moich prób namalowania sobie jakichkolwiek wzorków na paznokciach przez całe życie mogłabym zliczyć na palcach jednej ręki, dlatego liczę na wyrozumiałość z Waszej strony :P
Paznokcie pomalowane dosłownie przed chwilą, zdjęcia robione zanim lakiery zdążyły porządnie wyschnąć, ale spieszyłam się, żeby dotrzymać terminu :) Moje różyczki (wciąż trochę w wersji "roboczej") prezentują się następująco:




Do pomalowania paznokci użyłam tych lakierów:


No i cóż, zapoznałam Was z moją WIELKĄ AMATORSZCZYZNĄ (moje doświadczenie w kwestii zdobienia paznokci wynosi ZERO!) w związku z inspiracją kwiatami w ramach projektu "zainspiruj się naturą", proszę o wyrozumiałość, w następnej (zwierzęcej) inspiracji postaram się pokazać coś lepszego. A teraz lecę przeglądać komentarze i Wasze blogi, trzymajcie się! 

Pozdrawiam, iyss

sobota, 11 maja 2013

Beyonce Heat - opinia

No i po krzyku, wszystkie pisemne matury mam już za sobą. :) Jestem nawet zadowolona, ale z niecierpliwością będę czekać na wyniki. Przepraszam, że ostatnio w ogóle mnie tu nie było, ale matury pochłonęły mnie w stu procentach. Jednak zaraz po napisaniu notki biorę się za nadrabianie zaległości, muszę przejrzeć komentarze i oczywiście odwiedzić Wasze blogi. Dzisiaj opowiem Wam trochę o zapachu Beyonce Heat :)
 

"Beyoncé Heat to unikalny wyraz zmysłowości kobiety. Uzależnia, oczarowuje i wywołuje dreszcze. Jest jednocześnie elegancki i kobiecy z nutą tajemniczości. To zapach dla wszystkich pewnych siebie kobiet, które nie boją się pożądać i być pożądanymi."

"Heat pachnie urzekająco i nowocześnie. Jest mieszanką kwiatów, owoców i akordów drzewnych. Zawiera rzadkie, zmysłowe nuty, dzięki czemu trudno mu się oprzeć i na długo zapada w pamięci.

Nuta głowy : bukiet z magnolii i kwiatu gorzkiej pomarańczy w połączeniu z kilkoma kroplami delikatnej, soczystej brzoskwini.

Nuta serca: zmysłowa mieszanka, na którą składają się migdałowe ciasteczka tzw. makaroniki, słodki nektar z wiciokrzewu oraz piżmo.

Nuta bazowa: jest ciepła i bardzo seksowna dzięki akordom drzewa sekwoja, bobu tonka oraz ambry."


Zapach ten dostałam w prezencie urodzinowym od chłopaka, używałam go grubo ponad pół roku, więc myślę, że mogę coś powiedzieć na jego temat. Kiedyś oglądając perfumy w Rossmannie, wpadł mi w oko właśnie ten zapach, psiknęłam się testerem i zakochałam się w tym zapachu. Moje pierwsze skojarzenie kiedy go powąchałam? Zmysłowa wata cukrowa. Wiem, dziwne skojarzenie, ale tak właśnie było. :) Jest to zapach dość słodki, jednocześnie bardzo intrygujący. Bardzo mi się spodobał, bo lubię takie zapachy. Jednak cena, ok. 90 zł za 30ml trochę mnie odstraszała - niestety jeszcze nie posiadam własnych dochodów, a ciężko ni z tego ni z owego namówić rodziców na wodę perfumowaną za prawie 100 złotych. Miałam to szczęście, że zapach przypadł do gustu także mojemu chłopakowi i postanowił dać mi go w prezencie, bardzo się ucieszyłam. Heat dostałam pod koniec sierpnia ubiegłego roku i niestety, ale zostało mi go już na około 1-2 użycia. Szkoda, bo bardzo polubiłam ten zapach, na pewno jeszcze kiedyś do niego wrócę. Psikając się rano, jest wyczuwalny na skórze prawie przez cały dzień, jednak z czasem jego intensywność znacznie słabnie. Jeśli chodzi o wydajność... Używam go od ośmiu miesięcy, jednak prawdę powiedziawszy starałam się oszczędzać i nie był to mój typowy zapach na co dzień, ale biorąc pod uwagę fakt, że jak już się psikałam to "dużo i porządnie", to i wydajność wydaje się być całkiem okay. Jednak moim zdaniem jest to zapach dla kobiet, które bardzo lubią słodkie zapachy, dla reszty może być nieco przesłodzony czy nawet mdły. Heat będzie na pewno jednym z moich zimowych zapachowych ulubieńców, na lato poszukam czegoś "lżejszego" :)

Miałyście kiedyś do czynienia z tym zapachem? Przypadł Wam do gustu, a może niekoniecznie? Mogłybyście polecić mi jakieś lżejsze zapachy, takie typowe "na lato"?

Pozdrawiam, iyss 

 

poniedziałek, 6 maja 2013

Bielenda, AZJA SPA Dwufazowy olejek do kąpieli i pod prysznic IMBIR & KARDAMON - recenzja

Jak to ujęła Kathy, trochę się ostatnio rozleniwiłam :P - fakt, ostatnio mało mnie na blogu, a wszystko przez maraton matur, który rozpoczynam jutro, dlatego przez najbliższe dni nowe notki mogą pojawiać się w nieco większych odstępach. Życzcie mi powodzenia na maturach, żeby nie zapeszyć nie będę dziękować albo podziękuję już po wszystkim :)

Na dzisiaj przygotowałam dla Was recenzję produktu, który baaaaaaardzo polubiłam. Mowa tutaj o dwufazowym olejku Azja SPA z Bielendy. Dowodem mojej sympatii jest z pewnością fakt, iż jest to już moja trzecia butelka ;)

 
 
"Dwufazowy olejek do kąpieli i pod prysznic wykorzystuje niezwykłe właściwości roślin rytualnych Azji – zapewnia wyjątkową kąpiel w delikatnej śmietankowej pianie. O piękno Twojej skóry zadbają IMBIR i KARDAMON – znane z właściwości delikatnie rozgrzewających, przyspieszających przemianę materii, wspomagających spalanie tkanki tłuszczowej, oczyszczającej z toksyn.
Zawiera BIO OLEJEK MAKADAMIA – NATURALNE ŹRÓDŁO JĘDRNEJ SKÓRY." 

Olejek ten ma obłędny zapach i to w zasadzie on zadecydował, że wybrałam ten, a nie inny produkt z tej samej serii :) Jeśli chodzi o działanie ujędrniające i nawilżające - myślę, że każda z nas zdaje sobie sprawę, że żaden kosmetyk nie jest w stanie sam z siebie na dłuższą metę ujędrnić nam skóry, ale po kąpieli w tym olejku ma się wrażenie jakby skóra faktycznie była bardziej jędrna. Efekt nawilżenia z pewnością jest zauważalny i wyczuwalny. :) Zapach jest dość... nie wiem jak go określić, słodki to z pewnością złe słowo, ale mogę śmiało napisać, że jest to bardzo przyjemny zapach - nie męczy, jest delikatny, taki trochę mleczny... I bardzo relaksujący. Wyczuwalny w kąpieli, ale po niej nie utrzymuje się zbyt długo. 

Zastanawiacie się pewnie dlaczego zapach określiłam jako mleczny, otóż już wyjaśniam :) 
Produkt ten składa się tak jakby na dwie warstwy, co z resztą widać na załączonym zdjęciu - białej i takiej miodowej. Za mleczny zapach odpowiada na pewno ta górna, biała partia, nie wiem jak to określić, ale jest to coś w rodzaju gładkiej piany. 

Sposób użycia: "Wstrząsnąć do uzyskania jednolitej konsystencji, wlać pod strumień bieżącej wody, lub bezpośrednio na gąbkę podczas kąpieli pod prysznicem."

Po wstrząśnięciu uzyskujemy jednolitą konsystencję, wygląda to mniej więcej tak:


Po kilku godzinach od zmieszania, olejek wraca do swojego pierwotnego stanu, czyli znów wyraźne są dwie "warstwy" :)

Ja olejek najczęściej dodaję po prostu do kąpieli, w wyniku czego otrzymuję pachnącą kąpiel z pianą :)


 Jeśli chodzi o cenę, to jest to ok. 14 złotych, choć ostatnią butelkę udało mi się kupić w Biedronce jakoś dwa miesiące temu za ok. 10 złotych (?).

Co do wydajności... Jest taka średnia. Kiedy olejek dodajemy do kąpieli dość często, to produkt niestety ubywa nam bardzo szybko, ponieważ jego konsystencja jest dość ciekła, powiedziałabym nawet, że tradycyjne płyny do kąpieli są bardziej gęste niż ten olejek. Jednak stosowany na gąbkę zużywa się jak przeciętny żel pod prysznic, wtedy na wydajność nie możemy narzekać :)


Skład: Aqua (Water), Sodium Laureth Sulfate, Paraffinum Liquidum (Mineral Oil), PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Cocamidopropyl Betaine, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Propylene Glycol, Glycerin, Zingiber Officinalis (Ginger) Root Extract, Elettaria Cardamomum (Cardamom) Extract, Citric Acid, Sodium Chloride, Disodium EDTA, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Parfum (Fragrance), Benzyl Salicylate, CI 14700 (FD&C Red No. 4), CI 19140 (Acid Yellow 23)

Na pewno nie będzie to moja ostatnia butelka tego produktu :) Używałyście kiedyś może tego olejku? A może miałyście okazję testować inny olejek z tej serii? Jeśli nie, może macie swoich kąpielowych ulubieńców godnych polecenia - płyny do kąpieli, olejki? 

Pozdrawiam, iyss

sobota, 4 maja 2013

Maseczka, odżwyka, serum z serii Joanna Argan Oil - recenzja

Wczoraj skończyło mi się kilka produktów do pielęgnacji włosów, więc pomyślałam, że podzielę się z Wami moją opinią na ich temat. Mowa o kosmetykach Joanny z serii Argan Oil, używałam maseczki, szamponu i serum na końcówki włosów. W serii tej znajdziemy także kilka innych produktów, ale ja postanowiłam zdecydować się akurat na te. Serum wpadło mi kiedyś w oczy podczas zakupów, a że bardzo przypadło mi to gustu i wspomniałam o tym chłopakowi, to po niedługim czasie dostałam od niego maskę i odżywkę. :)


Są to kosmetyki stosunkowo tanie, cena każdego z powyższych nie przekracza 10 zł. :)
O ile maseczka i odżywka mnie jakoś specjalnie nie zachwyciły (nie mówię, że są złe, działały całkiem fajnie, ale miałam wrażenie, że odżywienie włosów było "od mycia do mycia", a nie faktycznie, na dłuższą metę), to serum sprawowało się świetnie, czego dowodem jest w sumie fakt, że jestem w trakcie używania kolejnego opakowania. :) Cała seria przeznaczona jest do pielęgnacji suchych i zniszczonych włosów.

Kilka słów o maseczce...
Cena: ok. 8 zł
Maseczka doskonale regeneruje przesuszone włosy i zniszczone końcówki oraz likwiduje problem puszenia się włosów, nadaje im zdrowy wygląd i pożądaną przez wszystkie kobiety miękkość oraz cudowny blask.
Jak dla mnie, jej konsystencja sprawiała, że była mało wydajna - trzeba było dużo maski, by nałożyć ją na całe włosy. Plusem na pewno jest zapach. Troszkę obciążała mi włosy, a jeśli chodzi o pielęgnację, mam wrażenie, że włosy były zdrowsze 1-2 dni po umyciu, a później efekt znikał. Raczej już do niej nie wrócę.

Odżywka
Cena: ok. 8 zł
Odżywka z linii Argan Oil przeznaczona jest do włosów potrzebujących szczególnej pielęgnacji. Jej skład został wzbogacony olejek arganowy uzyskiwany z upraw ekologicznych i  posiadający certyfikat Ecocert. Olejek ten - zwany także płynnym złotem Maroka - sprawia, że odżywka regeneruje zniszczone i przesuszone włosy, a także rozdwajające się końcówki. Przywraca włosom witalność i przepiękny blask.
Konsystencja nieco bardziej sprzyjająca nakładaniu niż w przypadku maski, zapach równie ładny. Ale i działanie równie przeciętne. Wygładza włosy, ale tylko na jakiś czas, nie jest to trwałe. Wydajność średnia, ale mimo to większa niż maski. 

 
  Serum
Cena: ok. 6-7zł
Serum regeneruje nawet najbardziej zniszczone i przesuszone końcówki, redukuje łamliwość i wygładza włókna włosów przywracając im zdrowy połysk i miękkość.
I to jest produkt, który zdecydowanie mogę polecić. Przynajmniej u mnie się sprawdził ;) Nakładam najczęściej na mokre końcówki. W efekcie faktycznie są wygładzone i w lepszej kondycji. Jest bardzo wydajne, wystarcza mi na około 2 miesiące.

Tyle chyba miałam Wam do powiedzenia, starałam się pisać "krótko, zwięźle i na temat" :)
Pozdrawiam, iyss 

  

piątek, 3 maja 2013

Zakupowe, kosmetykowe szaleństwo :)



Hej! Pogoda niestety nie jest wymarzona jak na długi weekend, ale mam nadzieję, że poprawi się w przeciągu najbliższych kilku godzin :) Jak Wam mija czas? Mi całkiem dobrze. Dzisiaj postanowiłam pokazać Wam produkty, które w ostatnim czasie dołączyły do mojej kosmetycznej kolekcji :)


Dla jednych to pewnie duże, nawet bardzo duże zakupy, dla innych pewnie takie zwyczajne. Ale cóż, skoro wzięłam się za prowadzenie bloga, to chcę jak najwięcej testować. Ale wiadomo - nie wszystko na raz. :)
Myślę, że nie ma co się rozpisywać na temat tych produktów, wszystko jest widoczne na zdjęciach :)

 Maseczki - 5 z serii RIVAL de Loop i jedna z Lirene


Olejki do kąpieli APART


Maseczki do rąk - jedna z Perfecty, druga z Marion

  

Żel pod prysznic i krem Dove


Oliwka Babydream (podobno dobra do olejowania włosów?) i pojemnik z dozownikiem zakupiony w Rossmannie :)


 Waniliowe masło do ust NIVEA i żel punktowy na wypryski z Synergen


 Lakiery do paznokci Rimmel


Antyperspirant Rexona Sexy, Avon Solutions balsam antycellulitowy, peeling do ciała Lirene, dwufazowy olejek do kąpieli Bielenda


Biovax dla włosów ciemnych: maska, szampon i dwufazowa odżywka + gratis do maski serum

Miałyście któryś z powyższych produktów? Co możecie na ich temat powiedzieć? 
Recenzje na pewno znajdą się w najbliższym czasie na moim blogu.

Pozdrawiam serdecznie, iyss :)